Drobne gesty

milan-popovic-537288-unsplash
zdjęcie: Milan Popovic

[EDIT: Ten tekst pojawił się już na blogu, w kwietniu 2018, ale było Was tu wtedy dużo mniej. Plus mam potrzebę go sobie i Wam odświeżyć…
P.S. Odpowiedziałam też na Wasze komentarze pod poprzednim tekstem. Wybaczcie opóźnienie.]

Dostałam dziś w pracy maila.  Od pani, która pracuje na recepcji w hotelu, w którym często  zamawiamy pokoje dla gości naszej firmy.  Byłyśmy w trakcie wymiany korespondencji w sprawie jakichś zaległych rozliczeń, ale na koniec pani mi jeszcze napisała: „A tak poza tym, to jak zawsze dziękuję za Pani humor i miłe podejście. Kontakt z Panią to naprawdę taki promyczek słońca w pochmurnym dniu!”

Wiecie jak strasznie zrobiło mi się miło? Zwłaszcza dlatego, że ta pani wcale nie musiała tego pisać. Mogła wyklepać maila w sprawie zwrotu nadpłaty i wysłać go z firmową stopką, jak tysiące kontrahentów, z którymi na co dzień koresponduję. Ale jej się chciało poświęcić chwilę i włożyć wysiłek w napisanie mi kilku miłych słów od siebie. Mimo, że nigdy nie widziałyśmy się i pewnie nie zobaczymy się na oczy.

Czasami myślę sobie, że jest coś takiego, jak niewidzialny łańcuch drobnych miłych gestów, które nic nie kosztują. Uśmiech bez powodu. Podziękowanie komuś za jego pracę (nawet jeśli to jego praca i psi obowiązek.) Dodanie czegoś od siebie do miliona nudnych, powtarzalnych czynności, które wykonujemy każdego dnia. Małe iskierki dobra, które mogą rozbłysnąć absolutnie wszędzie.

Teoretycznie wszyscy to wiemy. Że wystarczy drobny gest, uśmiech czy dobre słowo, żeby komuś poprawić samopoczucie, zrobić dzień, upiększyć świat. Wiemy, że gdybyśmy wszyscy wkładali to minimum wysiłku w małe sprawy, świat byłby nieskończenie milszym i ładniejszym miejscem.

Dlaczego w takim razie tak rzadko to robimy? Dlaczego tak często nie chce nam się nawet powiedzieć „dzień dobry” pani przy kasie? A jeśli już nawet powiemy jej  automatyczne „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia”, to dlaczego nie powiemy nic poza tym, choćby nie życzymy miłego dnia, nie rzucimy dżołkiem sytuacyjnym, nie damy z siebie choć odrobiny ponad to, co niezbędne?

Dlaczego wymieniając miesiącami czy latami służbowe maile z jakąś osobą, nigdy nie napiszemy jej nic od siebie? To, co napisała mi pani z hotelu w zwykłej, służbowej wiadomości, zajęło jej pewnie jakieś pół sekundy. Ja dzięki temu poczułam się silniejsza i szczęśliwsza. Autentycznie.

To naprawdę nic nie kosztuje. Zatrzymać się na kilka sekund po to, żeby dostrzec drugiego człowieka. Tak, bo, UWAGA, wokół nas są inni ludzie. Nie roboty, nie automaty, nie załatwiacze jakichś spraw. To są ludzie, tacy jak my, którzy myślą, czują, tak samo nie radzą sobie z emocjami czy problemami. Może być tak, że tej sąsiadce z wiecznie wykrzywioną twarzą od bardzo dawna nikt nie powiedział nic miłego. Może wredny babsztyl z księgowości  twojego kontrahenta, który wydaje się, ślubował krwią doprowadzenie cię na skraj totalnej kurwicy, to osoba, którą życie przerosło i do której od niepamiętnych czasów nikt się nie uśmiechnął? Może ta sucz, która pracuje z tobą w budynku i NIGDY nie przytrzymała dla ciebie windy, to tak naprawdę przerażona, zakompleksiona dziewczynka, której nikt nie powiedział, że docenia jej pracę i wysiłek?

I tak się zastanawiam, może warto zacząć od siebie? Zrobić coś właśnie ponad to niezbędne minimum, ponad mrukliwe „dzień dobry”, pośpieszne „dziękuję” czy wymuszone „pozdrawiam” w mailu? Może niechcący uruchomimy jakiś wir dobrych wydarzeń, który wessie i nas? Bo tak naprawdę, to co nam szkodzi spróbować?

Więc mam dla Was zadanie: napiszcie dziś coś miłego osobie, z którą zawsze wymieniacie służbowe maile. Uśmiechnijcie się do osoby, do której nigdy normalnie byście się nie uśmiechnęli (tak, może to być ten antypatyczny buc, który nigdy nie wkłada kubka do zmywarki w firmowej kuchni.) Zróbcie kawę niezbyt lubianej koleżance z pracy. Zagadajcie to tej wiedźmy, która jest waszą sąsiadką- może jest po prostu samotna? Uśmiechnijcie się do kogoś w tramwaju, powiedzcie dobre słowo ekspedientce w sklepie. Zróbcie coś więcej, zróbcie coś ponad.

Może pozornie nic się nie zmieni. A może być tak, że zmiana będzie kolosalna. Zwłaszcza w Was samych.

14 thoughts on “Drobne gesty

  1. [a wiesz, że czytając początek o @ pomyślałam zupełnie o czymś innym? że ludzie już się nie widują, że przestają nawet używać telefonów do rozmów, wszędzie króluje monitor – i piktogramy, bo nawet zdań dłuższych nie ma nikt czasu składać – zatem miłe słowa wysyłamy ‘na Berdyczów’ – bo nigdy nie zobaczymy tego człowieka, z którym piszemy]
    Dobry pomysł, jak mi się uda uśmiechnąć do tej wredoty z końca klatki to dam znać… może nie dostanę skurczu żuchwy 😉

    Liked by 1 person

  2. Świetny wpis! Rzeczywiście w tym całym zabieganiu i skupieniu na własnych problemach często zapominamy o innych, ja to się raczej w mailach i przez telefon kłócę niż wymieniam miłe uwagi…:/ Dałaś mi do myślenia, spróbuję dziś inaczej podejść do starej wiedźmy, z którą pracuję- choć rękę dam sobie obciąć, że ona po prostu jest wiedźmą i żaden uśmiech tu nie pomoże! 😉

    Liked by 1 person

  3. Pozwól, że zacznę od Ciebie: uwielbiam Twojego bloga, zaglądam codziennie! Mieszasz humor i sarkazm z bolesnymi, trudnymi sprawami, i robisz to w taki sposób, że nie można się od tych historii oderwać! 🙂 P.S. A teraz spróbuję się uśmiechnąć do szefa, ale nic nie obiecuję! 😉

    Like

  4. To mi się często zdarzały takie sytuacje w pracy, że ktoś mi mówił przez telefon ” wie Pani co, dawno mi się tak miło z nikim nie rozmawiało” a omawialiśmy warunki przedłużenia umowy najmu 😉 Mam nadzieję, że ja też taka dla ludzi byłam, ale bardziej pamiętam to co usłyszałam, niż to co powiedziałam. Z drugiej strony ja po prostu potrafię taka być, a tylko w domu wiedzą, że jak wracałam to potrafiłam w jednym zdaniu przeklnąć 11 razy i wyzwać każdego od najgorszych (chociaż oczywiście nie tą panią od najmu), a w pracy przez tyle lat ani razu nie użyłam brzydkiego słowa.

    Liked by 1 person

  5. Rzeczywiście coś w tym jest-mam w swoim otoczeniu ludzi na których widok mi się chce rzygać,mimo że prawie ich nie znam…taka w nich jest negatywna energia!sprobuje spojrzeć na nich inaczej!

    Liked by 1 person

  6. Bardzo się z tym zgadzam 😊 Ja w ogóle lubię ludziom prawicy komplementy. W pracy też się staram to robić.
    A wczoraj, pan który przyniósł mi paczkę z Zooplusa, powiedział na odchodne, że mam niesamowite włosy 😀 I taka niby głupota, a cały dzień o tym myślałam i było mi miło.

    Liked by 1 person

  7. Piękny tekst i cieszę się, że to właśnie ten przeczytałam jako pierwszy, bo mnie zdobył i na pewno będę do Ciebie częściej zaglądać 🙂

    Uwielbiam małe, “darmowe” gesty. I to wcale nie musi być nie wiadomo jak wielkie COŚ, do czego się trzeba przygotowywać 2 dni. Wystarczy CHCIEĆ się trochę porozglądać i pomyśleć o kimś innym, niż o samym sobie. Ale Ty to wiesz i ja to wiem, ale wśród ludzi jest wielu materialistów przeliczających każdy gest i każdą minutę na zysk i to właśnie tym osobom jest najtrudniej zacząć myśleć inaczej.

    Jakiś czas temu bardzo bolał mnie brzuch podczas drogi powrotnej z pracy do domu. Poprosiłam męża, żeby zrobił mi hinduską herbatę- chai. Powiedział, że zanim przyjadę, to herbata wystygnie, więc zacznie robić za jakiś czas. Kiedy weszłam do domu, skierowałam się do kuchni i nie znalazłam herbaty. Zawiedziona weszłam do salonu, gdzie siedział mój mąż, a on spojrzał na mnie i skinieniem głowy kazał popatrzeć na moje biurko. Stał na nim pełny termos chai- wlał ją w niego, żebym na pewno miała ciepłą, kiedy przyjadę. To było tak słodkie, a nie wymagało NICZEGO.

    Like

    1. Boże, jaka cudowna historia z Twoim mężem! 🙂 ❤ Też zawsze uważam, że najcenniejsze, co możemy dać drugiemu człowiekowi, to odrobina naszej uwagi, naszego czasu.Właśnie coś tak małego, jak termos z herbatą może dla tej drugiej osoby znaczyć cały świat… 🙂 P.S. Bardzo mi będzie miło, jesli będziesz zaglądać! 🙂

      Like

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.